Dopadło mnie. Złapało za gardło, wbiło ostre szpony i trzyma z całej siły. Atakuje średnio dwa razy w roku. Objawia się chwilowym zdenerwowaniem, zadawaniem w kółko tych samych pytań, zwątpieniem w siebie i w społeczeństwo, rozmyślaniem połączonym z tępym gapieniem się w sufit, podłogę, ścianę tudzież siną dal. Blogerska depresja. Czyli, że o sens prowadzenia bloga się rozchodzi. No bo wiecie... jak już kiedyś mówiłam... lepiej mieć garstkę szczerych obserwatorów niż tłumy tych, co to wejdą, o obserwację poproszą i później szukaj wiatru w polu. Ale!!! Co jeśli ta garstka nie okazuje ostatnio żadnych emocji? Nie pisze, nie klika na Facebooku, pogawędek nie urządza, konwersacji żadnej nie nawiązuje? Przesilenie wiosenne mam nadzieję jest to.
Blog jest nie tylko dla mnie, ale również, a może nawet przede wszystkim dla Was. Jasne - mam z tego radochę, mogę sobie popisać, co mi na sercu leży i cieszyć się, jeśli komuś się to podoba. Mogę wymyślać kolejne zestawy, które będą mniej lub bardziej udane i inspirujące. Ale... jeśli nie mam odzewu ze strony "widowni", to sorry, ale zdolności wróżbiarskich nie posiadam. A i jasnowidztwo jest mi obce. Więc czasem po prostu zastanawiam się po co, dlaczego i dla kogo poświęcam średnio jakieś 3-4 godziny dziennie? No bo jakby tak dobrze policzyć... blog, Facebook, Instagram, wybór zdjęć, obróbka, pisanie tekstów, publikowanie na 5 różnych portalach, maile, wiadomości, komentarze... to wszystko zajmuje naprawdę mnóstwo czasu.
Cala ta dzisiejsza gadka, to takie moje głośne myślenie (boję się, czy oby nie ZA głośne). Może rzucić to w diabły i nie marnować czasu, skoro społeczeństwo nie ma kilku sekund na klikniecie w link czy napisanie paru słów. Ale nie... za bardzo to lubię. Może w takim razie przestać pisać? Zostawiać suche zdjęcia, zlikwidować możliwość dodawania komentarzy, skoro nie ma chętnych do wchodzenia ze mną w dialog. To tez odpada, bo ja naiwna jestem i zawsze liczę, że znajdzie się choć jedna chętna osoba :) Poza tym zaczęłoby to zakrawać o album ze zdjęciami, które wklejam dla samej siebie, chowam do szuflady i nie ma z nich krzty pożytku. Bez sensu.
Jak to mówią, co dwie głowy to nie jedna, w kupie raźniej, w jedności siła i takie tam ;-) Wiec nie bądźcie tacy pasywni drodzy moi. Stukajcie do mnie częściej na klawiaturze. Bo jeśli wiem, że tu jesteście, moja "robota" ma większy sens. Im większy sens, tym bardziej mi się chce. Im bardziej mi się chce, tym więcej jestem w stanie z siebie dać. Im więcej dam z siebie, tym ładniej to wychodzi. Im ładniej to wychodzi, tym więcej Was tu jest. A im więcej Was tu jest, tym większy to ma sens... i wracamy do początku ;-)
I nie wiem czy ktoś tam na górze trzyma na tym wszystkim łapę, ale za każdym razem, kiedy mam dość i tracę wiarę w samą siebie oraz w ludzi, dzieje się coś tak miłego, że znów mam energię i chęć do działania. Tym optymistycznym akcentem żegnam wiosenną blogową depresję. Mam nadzieję, że nie pozwolicie jej zbyt szybko wrócić ;-) Do następnego!

kamizelka/waistcoat - Choies (KLIK)
dżinsy/jeans - Stradivarius
buty/shoes - H&M
torebka/bag - Rosewholesale (KLIK)
bluzka/sweatshirt - no name (sh)
naszyjnik/necklace - ILOKO
I na koniec ciekawostka. Przestudiowałam metkę w kamizelce, coby dowiedzieć się, jak ją prać.
I co znalazłam? Kamizelka jest... taram, taram, taram... z ZARY :D Taki psikus :p
piszesz świetnie i jeśli sprawie Ci to radość, nie rezygnuj z tego :) Należe do grona osób, które zawsze wchodzą i czytają co masz do powiedzenia i też wychodzę z założenia, że lepiej garstka dobrych "blogowych znajomych" niż masa innych z "obserwacji za obserwację" :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję. Akurat Ty jesteś w tej garstce, na którą zawsze mogę liczyć ;-)
UsuńA widzisz, ja pod poprzednim postem cały dzień się zbierałam, by coś o tych Czechach napisać. Bo nie chciałam zostawić suchego "fajnie wyglądasz", ale co przysiadałam do kompa, to coś mnie odrywało. W końcu wieczorem komputer wyłączyłam, a do Twojego posta nie wróciłam. tak mam bardzo często, na wielu blogach bywam, mam ochotę zostawić ślad, ale przy dwójce maluchów nie jest to łatwe.
OdpowiedzUsuńAle czytam Cię za każdym razem:), a i czytam i oglądam z wielką przyjemnością, tylko nie zawsze zostawię po sobie ślad.
Bardzo miło mi to słyszeć. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest czas. Ja sama też często wpadnę na jakiegoś bloga i wypadnę, bo mam tysiąc rzeczy do zrobienia. Wiesz... ta cała moja paplanina wzięła się stąd, że poprosiłam ludzi na Facebooku, o kliknięcie "lajka", jeśli pojawiło im się to, co do nich pisałam. Statystyki pokazały mi, że wpis zobaczyło 79 osób. A wiesz, ile kliknęło? Trzynaście... jego mać. Więc się wkurzyłam. A że miałam do tego zły dzień i burzę hormonów, to słowotok sam mi się włączył :p Wiem, że takie działania pod wpływem emocji nie są pożądane, ale z drugiej strony mój blog, moje prawo ;)
Usuńświetna kamizelka:)
OdpowiedzUsuńDzięki. Zgadzam się ;-)
UsuńMam podobne myśli, czasami mam wrażenie że piszę sama do siebie.... zastanawiam się czy to wszystko ma sens itp.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że to właśnie przesilenie wiosenne tak jak mówisz.
A tak poza tym to bardzo mi się podoba Twój zestaw, mierzyłam niedawno też te buty ale nie mogłam się zdecydować. Podoba mi się ten wzór ale miałam wrażenie że są jakieś duże i mało delikatne, mąż w dodatku dodał, że są straszne. Ale moim zdaniem u Ciebie świetnie wyglądają
Z jednej strony fajnie, że nie jestem z tym sama, z drugiej... to cholernie marne pocieszenie. Bo gdybym teraz miała możliwość opublikowania tego wszystkiego na głównej stronie onetu, znalazłyby się pewnie tysiące blogerek, które są w identycznej sytuacji. Ale... nie ma co narzekać ;-)
UsuńCo do butów... Jeśli się wcześniej nie miało tego typu trampek, to faktycznie pierwsze odczucie po przymierzeniu jest dziwne. Ale myślę, że warto w nie zainwestować. Są na prawdę baaardzo wygodne, fajnie wyglądają ze spodniami (do spódnicy jeszcze nie przymierzałam, ale na pewno mocno skracają nogę) i jest na nie 2 lata gwarancji. A męża olej. Mój powiedział to samo :p
ja również nie chcę żebyś rezygnowała ! rzadko coś piszę, ale zawsze oglądam podziwiam itd. i czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńDzięki śliczne :) Bardzo się cieszę :D
Usuńpopatrzałam na ta stylizacje, myslac 'nic ciekawego' ale z kazdym zdjeciem szczegolnie naszynika stwierdzam ze wyglada dobrze i jako calosc niezle sie komponuje, jest fajnie, na codzien :))
OdpowiedzUsuńhehe
pozdrawiam Cię i zapraszam :) jestem nowa , mam nadzieję ze jakos sie tu odnajde :))
Haha ;-) No może faktycznie szczyt stylizacyjny to to nie jest :) Ale na co dzień właśnie takie zestawy wybieram.
UsuńW wolnej chwili na pewno zajrzę. Życzę powodzenia :)
świetne spodnie ;)
OdpowiedzUsuńAneta! nawet o tym nie myśl!
OdpowiedzUsuńja zawsze zagladam, co prawda rzadko piszę, bo praca i obowiązki nie zawsze pozwalają ale wiedz, że jestem i wspieram Cię duchowo; cały czas zachodzę w głowę jak to może być, że Twój blog jakoś nie może się wybić...nie znalazłam na razie rozwiązania tej zagadki, niestety:(
urzekły mnie butki i nabrałam na nie ochoty:) drogo sobie za nie liczą?
Szukaj rozwiązania mój Ty Sherlocku! Szukaj :D A jak znajdziesz, to przyjedź do Lublina i wyjaw mi tę tajemnicę osobiście :D Albo nie! Przyjedź i poszukamy rozwiązania zagadki razem! Weź walizki i najbliższych, bo podejrzewam, że trochę nam z tym zejdzie :p
UsuńButy kosztowały 99 złociszy i są jak najbardziej warte swojej ceny!
P.S. Wiem i dziękuję :*
Planujemy mały wypad do Lublina, bo bardzo chciałabym zobaczyć Waszą (ponoć) piekną starówkę; mam nadzieję, że zgodzisz się być naszym przewodnikiem, jakby co?
UsuńAaaaaa.... no jasne!!! Kiedy, kiedy? Mów mi szybko. O jejku, jak fajnie :D
Usuńahhaaa...jaki entuzjazm:)))
Usuńmyśleliśmy tak maj-czerwiec wyskoczyć na 2-3 dni:)
dam znać jakby plany nabrały bardziej realnych kształtów:)
leć już do męża Gwiazdeczko nasza:)
miłego weekendu:)
Odezwij się koniecznie! Jak się nie odezwiesz, to się obrażę - to chyba oczywiste? Gdybyście potrzebowali noclegu - również zapraszam :) Gość w dom, wódka na stół, ogórek, kiełbasa i takie tam :D
Usuńwariatka moja:*
UsuńI właśnie dla takich chwil warto tu być :* :)
Usuńdzisiaj to daj już sobie spokój z blogiem i idź z mężem browara wypić :D
OdpowiedzUsuńJaki mąż, jaki browar? Uważaj jak się do gwiazdy odnosisz! :p
UsuńP.S. Widzicie do czego to doszło... nawet mąż musi się przez bloga dopraszać o moje towarzystwo :p Żarty żartami. Uciekam, bo już po pierwszej. Dobrej nocy i miłego weekendu dla wszystkich! ;-)
zestaw boski! a zwątpienie przechodzi z czasem każdy, przeważnie wtedy kiedy po raz setny publikuje stylizacje i myśli sobie "ile można"? albo wysila się na tekst, który zostanie skwitowany komentarzem "ślicznie"itp. ale pamiętaj, że blogi zasilane są głównie przez anonimów, którzy nie silą się na komentarze (bo silą się tylko hejterzy i blogerki oczekujące odwetu) a przychodzą tu pocieszyć oko i umysł. I o nich nie wolno Ci zapominać!
OdpowiedzUsuńZdaję sobie z tego sprawę i mam cały czas z tyłu głowy, że Ci ludzie są, tylko się nie odzywają. Dzięki za bardzo trafne spostrzeżenia :) Ciszę się, że dzięki blogowi mam okazję - chociaż wirtualnie - poznawać takie osoby, jak Ty :)
Usuńsuper, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńps. a u mnie? FLORAL na blogu , zapraszam!
Pasiak, boyfirendy i kamizelka, wszystko co uwielbiam jednej stylizacji. Super! Brakiem odzewu się nie przejmuje. Ludzie teraz zaganiani nie mają czasu na lajkowanie i komentowanie ;) Jeżeli lubisz to co robisz, to rób to dalej. Ważne, żeby Tobie sprawiało to przyjemność.
OdpowiedzUsuńDzięki :) W to, że ludzie są na tyle zaganiani, żeby nie mieć czasu na komentowanie czy nawet czytanie tego, co piszę na blogu, uwierzę. Taki na pierwszy rzut oka długi tekst faktycznie może przerazić :p
UsuńAle, że na Facebooku ktoś po przeczytaniu zdania: "Mam prośbę. Jeśli widzicie to, co piszę, kliknijcie like'a", nie ma czasu KLIKNĄĆ? No w to niestety wierzyć mi się nie chce i zachodzę w głowę, co to za zjawisko? Czy to już jakieś skrajne lenistwo? Czy może złośliwość albo po prostu niechęć do pomocy drugiemu człowiekowi? Nie mam pojęcia :/
ostatnio choruję na kamizelki! Widząc Twoją przepełnia mnie zazdrość! Na widok butów też ♥
OdpowiedzUsuńJa w takich momentach skupiam się na sobie. Nie zerkam na statystyki, robię luźniejsze zdjęcia, czasem rzadziej jak teraz.. przeglądam więcej zdjęć, gazet, inspiracji szukając czegoś dla siebie. Szukam nowego trendu, który wypełni moją szafę i mnie zainspiruje, wtedy blogerski zapał wraca ;)
Wiem, wiem :) Czytałam o Twoim kamizelkowym bziku :) A co do braku zapału - może faktycznie jest to jakaś metoda.
UsuńOoo, Felin?
OdpowiedzUsuńŚwietne buty, a co do kamizelki te wszystkie chińskie outlety mają właśnie ciuszki z Zary, H&M, Top Shopa itd...
Tak, Felin. A widzisz, nie wiedziałam. Mam już kilka rzeczy stamtąd i dopiero teraz natknęłam się na metkę Zary :)
UsuńKamizelka świetna. Sama chciałabym taką nosić :)
OdpowiedzUsuńZaglądam do Ciebie na bloga dość często (prawie codziennie) i zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny wpis ;) więc trochę się "wystraszyłam", że myślisz o tym aby zaprzestać "tej działalności". Ale na szczęście tak nie jest ;) odwiedzam Cię od prawie roku, ale jakoś jeszcze się nie odezwałam. Zbyt wylewna nie jestem. Dziś jest ten pierwszy raz ;) Lubię tu zaglądać. Jestem takim "cichym, codziennym gościem". Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńAga
Nawet nie wiesz, jak miło mi to słyszeć! Nie sądziłam, że jest ktoś taki jak Ty, kto zagląda regularnie od tak długiego czasu, ale nie zostawił po sobie najmniejszego śladu. I z jednej strony szkoda, że się nie odezwałaś wcześniej, z drugiej - Twoja dzisiejsza opinia daje mi wielkiego kopa do działania. Dzięki, że jesteś i bądź jak najdłużej! :-)
Usuń