Kiedy niechętnie i leniwie otwieram rano lewe oko i spoglądam za okno, naiwnie liczę, że obudzi mnie słońce. Nawet, jeśli godzinę wcześniej, sen zakłócała mi wielka ulewa. Mój wrodzony pesymizm akurat w tej sytuacji zupełnie nie ma zastosowania.
Dziś moja poranna ekstaza była silna, jak Pudzian ciągnący tira na zawodach Strong Manów. Wstałam z (rzadko występującą u mnie) ochotą i uśmiechem na ustach. Błękitne, niemal bezchmurne niebo plus słońce to duet idealny. Jak chleb z masłem. Jak Flip i Flap. Jak szach i mat. Jak czerń i biel :)
Propozycja stylizacji na tak piękny dzień to bluza kupiona na giełdzie samochodowej i Zarowe spódnico-spodnie. Noszone i obfotografowane przez większość blogerek, jednak zupełnie mi to nie przeszkadza. Ich fason jest tak oryginalny, że nadaje się na przeróżne okazje, a co najważniejsze, można z nimi tworzyć zarówno eleganckie jak i sportowe zestawy. To jedna z tych rzeczy, których chyba nigdy nie pozbędę się z szafy.
Zdjęcia trochę niewyraźne... Komu, jak komu, ale mojej mamie chyba to wybaczycie? :)
spódnico-spodnie/skorts - Zara
bluza/blouse - no name (giełda Lublin)
sandałki/sandals - elilu.pl
bransoletka/bracelet - Allegro
naszyjnik/necklace - House