03 sierpnia 2016

Umieram, czyli co dalej z blogiem i kanałem na You Tube?





Sorry. Wiem... zachowałam się jak Wirtualna Polska, która chce przyciągnąć czytelnika tytułem, a w treści jest do niego jedynie delikatne nawiązanie. Profesjonalnie możemy nazwać to chwytem marketingowym. Po ludzku bezczelnością lub... desperacją.

Nie wiem, co jest grane. Za każdym razem, kiedy jestem już o krok od pewnej decyzji związanej z blogiem, następuje seria zdarzeń skutecznie mnie od niej odciągających. Kilkakrotnie pisałam Wam, że planuję tu duże zmiany. Jednak nigdy nie wyjawiłam, co tak naprawdę miałam na myśli. Zgadywaliście w większości, że zamierzam uciec z bloggera na własny serwer. Jednak po mojej głowie chodziły myśli zgoła odmienne. Zupełnie przeciwne. Rodzące we mnie samej miliony sprzecznych uczuć.






Mówiąc krótko i bez ściemy - chciałam zamknąć lub ograniczyć bloga i przeprowadzić się na You Tube. Powód? Niby banalny, ale dla mnie kluczowy. Ludzie! Na You Tube ludzie po prostu są! Patrząc na stale rosnącą liczbę subskrypcji na YT i stale malejącą liczbę wyświetleń bloga można było jasno stwierdzić: blog umiera! A ja razem z nim. Moje pomysły na posty. Mój zapał i chęć do pracy. Moja pasja.

Poza sentymentem, łezką w oku i kłuciem w sercu (bo przecież blog to moje pierwsze dziecko) nie czułam zupełnie nic. Współprace? Chińskie ciuszki? Darmowe buty i torebki? Wszystko fajnie (w końcu miło jest dostawać jakiekolwiek wynagrodzenie za swoją pracę). Ale i bez tego robiłam swoje przez jakieś trzy lata. Obejdzie się. Zakończyłam wszystkie współprace i decyzja w 99 procentach zapadła - czas ładnie się ukłonić i zejść ze sceny.



Tylko ten cholerny sentyment, łezka w oku, kłucie w sercu... Początkowo wpadłam na pomysł, że będę Wam wrzucać codziennie lub co drugi dzień boskie selfie. Tak, żebyście nadal mogły (och jak ja uwielbiam to stwierdzenie) czerpać inspiracje i podpatrywać moje pomysły na codzienne stylówy. Na próbę zaczęłam nawet robić sobie foty w lustrze.



Jednak szybko okazało się, że tęsknię za sesjami. Wprawdzie organizowanymi w biegu i w tak zwanym międzyczasie, ale i to miało swój urok. Po kilku dniach jak jeden mąż odezwały się do mnie cztery nowe firmy z fajnymi propozycjami współpracy. Statystyki bloga w jakiś magiczny sposób ruszyły z miejsca. I najważniejsze - to chyba "wykrakałyście" - znajomy zaproponował mi pomoc w przejściu z bloggera "na swoje". Zapał i chęci zaczęły wracać. Bo nic tak nie motywuje do działania, jak drugi człowiek, który widzi w Was potencjał, który wspiera i docenia Waszą pracę. A jak wiadomo praca blogery to ciężka praca ;) # żarcik #wiadomo



Praca blogery jest lekka i przyjemna o ile blogera wykonuje ją z pasji. Ale jest też cholernie czasochłonna. Tym bardziej jeśli ma się inną, tę "poważniejszą", dającą chleb, ośmiogodzinną pracę. Wtedy praca blogery pożera czas wolny. Bo po pracy właściwej blogera zasiada na 2 godziny przed laptopem i ogarnia bloga. A jakby blogerze było mało, to mianuje się vlogerą i dochodzą jeszcze 3-4 godzinki na ogarnięcie You Tube'a. Tym sposobem zastaje blogerę godzina 21:00. A przecież obiad trzeba upichcić, pranie wstawić, szmatki wyprasować, chałupę posprzątać, psa nakarmić, męża przytulić i zdążyć się wyspać przed kolejnym dniem w pracy... a właściwie w pracach ;-p



I z jednej strony czasem mam ochotę rzucić to wszystko w diabły. Bo to po pierwsze do cholery prawie cały mój czas wolny, po drugie brak reakcji z Waszej strony sprawia, że sporo przeklinam i mam serdecznie dość blogowania. Z drugiej - kiedy pomyślę ile pracy w bloga i You Tube włożyłam ja i w dużej mierze również mój mąż (bez którego tych wszystkich zdjęć by nie było) wściekam się jeszcze bardziej i chcę robić więcej. Bo jak tu skończyć coś, co przynosi mi frajdę i w jakiś (drobny, ale zawsze) sposób pomaga Wam? I tak popadam ze skrajności w skrajność. I tak szukam złotego środka. I tak sobie myślę, że jak się lepiej zorganizuję to dam radę ;) I będzie nowa strona. I znów zacznę pisać. Krócej niż dziś, ale treściwie jak dawniej. I znów zapał wraca ze zdwojoną siłą. Tylko potrzebuję wsparcia od Was. I wydłużenia doby o kilka godzin :p Co myślicie? Damy radę? ;-)





T-SHIRT: ZARA
CZARNA BLUZKA|BLACK BLOUSE: MANGO
SZORTY|SHORTS: STRADIVARIUS
CHOKER: BERSHKA
BUTY|SHOES: ZARA
TOREBKA|BAG: PARFOIS
ZEGAREK|WATCH: CLUSE


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz! Wasze opinie są dla mnie ważne i motywujące. Pozytywy dodają skrzydeł, a konstruktywna krytyka pozwala spojrzeć na daną stylizację z innego punktu widzenia.