27 stycznia 2014

COBALT SKIRT & GREY COAT




Nie na darmo magazynowałam tłuszczyk, objadałam się golonką i deserami. Siarczysty mróz daje się we znaki. Szczególnie kiedy trzeba rozpiąć płaszcz, żeby pokazać Wam, co jest "w środku" ;-) Obiecałam, że powiem Wam o jakości zamówionych na choies fatałaszków. Otóż nie ma co się oszukiwać... większość sklepów typu choies, sheinside, romwe itd.to nic innego, jak chińszczyzna :) Ale, ale - tu rodzi się pytanie - co w dzisiejszym świecie chińszczyzną nie jest? Te małe, niepozorne, skośnookie człowieki, przodują w wielu dziedzinach i jak na razie nie mają sobie równych. I według mnie nie ma co narzekać :)


Zamówiłam cztery rzeczy, z czego dwie macie okazję zobaczyć na dzisiejszych zdjęciach. Zawiodła mnie jedynie bluza w kwiaty (klik), która miała być... bluzą (przynajmniej w mojej, skądinąd dość bujnej wyobraźni). Taką wiecie cieplusią, milusią, nieco grubszą od papierowej serwetki złożonej na cztery. Okazała się być po prostu bluzką z długim rękawem, nadającą się raczej na chłodniejsze, letnie wieczory, niż spacery po śniegu przy -10 stopniach. Co nie ujmuje jej jednak uroku i jakości wykonania.

Kiecka - sztuk dwie. Wykonana z neoprenu - materiału znanego Wam być może z kombinezonów do pływania, nurkowania itd. Wady: gniecie się i zagina podczas siedzenia. Zalety: jest bardzo wygodna, świetnie się prasuje i przyciąga większość spojrzeń przechodniów :)

I na deser płaszczysko. Na jego widok zrobiłam wielkie oczy, rozdziawiłam gębę i pozbyłam się wszelkich uprzedzeń do chińskich ciuchów :p Gruby, ciepły, świetnie skrojony, wygodny, praktyczny, piękny, polecam!










płaszcz/coat - choies (tutaj)
spódnica/skirt - choies (tutaj)
bluza/sweatshirt - Mohito
komin/tube scarf - Reserved
botki/boots - Stradivarius
biżuteria/jewelery - Stradivarius