Ostatnie tygodnie upłynęły mi pod znakiem walki z chorobą. Niedoleczone przeziębienie po imprezie Somersby doprawiłam tydzień później na weselu. Ale do roboty chodzić trzeba, więc moje - pożal się Boże - kurowanie się było niezłą prowizorką.
Kolejny weekend - wyjazd do Poznania na spotkanie blogerek. Stres dał mi kopa i tego dnia czułam się wyjątkowo dobrze. Natomiast w niedzielę z powrotem stopniowo opadałam z sił. Ale... (patrz zdanie trzecie) do roboty chodzić trzeba :/
W poniedziałek oczy na zapałki, pudło z chusteczkami, garść leków i jakoś dałam radę. We wtorek nie było już mowy o ruszeniu ręką i nogą. Nie miałam siły przekręcić się z boku na bok, a powieki były ciężkie, jakby ktoś przywiązał do każdej z nich po cegłówce.
Środa o mały włos nie skończyła się na Izbie Przyjęć. A uwierzcie mi - kiedy sama, dobrowolnie chcę iść do lekarza - to już musi być baaaardzo źle. Z każdym kaszlnięciem miałam wrażenie, że odpadnie mi cała klatka piersiowa - dosłownie. Nie mogłam mówić ani brać głębszych oddechów. Wszystkie dostępne leki od gardła, cholerne mleko z masłem i z miodem, a nawet środki przeciwbólowe mogłam sobie wsadzić w... między bajki.
Uratował mnie stary, poczciwy propolis. Kit pszczeli zalany w odpowiednich proporcjach spirytusem, rozrobiony z wodą śmierdzi niemiłosiernie. Jednak naprawdę działa cuda. Po godzinie od przepłukania gardła mogłam nareszcie wziąć normalny wdech. Jak to człowiek nie docenia na co dzień takich wydawałoby się prostych i naturalnych czynności jak oddychanie.
Dziś po przeziębieniu nie ma prawe śladu. Prawie - bo po wielu latach odezwały mi się nerki. Póki nie umieram z bólu, leczę się po swojemu. Chociaż obawiam się, że ta wizyta lekarska niestety mnie nie ominie :/
*****
Ta nudna historia miała być usprawiedliwieniem mojej nieobecności na blogu. Ale niech będzie też przesłaniem, żeby cieszyć się z najmniejszych rzeczy w życiu. I jakkolwiek głupio lub śmiesznie to brzmi, cieszmy się, kiedy możemy wziąć wdech pełną piersią i kiedy nasz nos nie jest zatkany. Kiedy nasze ręce i nogi są sprawne. Kiedy mruganie powiekami nie boli i jest niemal nieodczuwalne. Kiedy możemy normalnie załatwiać swoje codzienne "potrzeby", jeść i pić bez bólu, czuć wszystkie smaki i zapachy.
Nie jest to łatwe. Bo człowiek jest tak skonstruowany, że kiedy jest dobrze, przyjmuje to za normę. Dopiero gdy jest źle narzeka. A gdyby tak, drodzy moi, normę zamienić w coś niezwykłego? Zobaczcie ile mielibyśmy powodów do radości i szczęścia ;-)
JACKET: MANGO | T-SHIRT, PANTS: ZARA | JEANS SHIRT: STRADIVARIUS | SLIP-ON SNEAKERS: H&M | BAG: PULL&BEAR
wszystko mi się znów podoba, ale kolor na paznokciach jest po prostu cudny !
OdpowiedzUsuńTo Golden Rose Color Expert nr 28. Tani i bardzo trwały.
UsuńStylizacja jest czystą perfekcją! Ale dziś moją uwagę najbardziej przyciągnęła jakość zdjęć- są prześwietne :D
OdpowiedzUsuńBaaardzo dziękuję!!! :* Takie komentarze dają pozytywnego kopa :D
UsuńBiedna Ty moja! Ja nienawidzę chorować! Cieszę się, że coś dodałaś! Pięknie wyglądasz. Super <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje pióro. mimo,że się nie udzielam to wchodzę regularnie :) Zestaw jak zawsze świetny! Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDzięki Basiu. W takim razie fajnie, że się wreszcie odezwałaś :-)
UsuńŚwietna stylizacja. Wpadły mi w oczko Twoje buciki kochana i naszyjnik <3 Piękności :*
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że po sobotniej imprezie nie dopadnie Cię już żadne przeziębienie i będziesz mogła wciąż cieszyć się z tego "normalnego" funkcjonowania :) Buziaki i uważaj na siebie :*
Dzięki piękna :* Po sobotniej na pewno nie, bo byłam tylko chwilę, ale jutro niestety czeka mnie wizyta u lekarza :/
UsuńMam nadzieję, że wszystko będzie w porządku w takim razie :*
UsuńCudowny set, bardzo podoba mi się ten pomysł na koszule przewiązaną w pasie ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :*
http://natalia-marta-majka.blogspot.com
Zdrówka i jeszcze raz zdrówka! No i więcej postów! :D Świetnie wyglądasz, a foty są rewelacyjne! :)
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś to, że powinniśmy się cieszyć każdym dniem. Zdrowie jest naprawdę najważniejsze! Bardzo podoba mi się stylizacja.
OdpowiedzUsuńNo ładnie się zaprawiłaś :/ A z nerkami uważaj...tu nie ma żartów :(
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuuuuużo zdrówka :)))
Ślicznie wyglądasz :)
Alice ♥
Dzięki :* Co do nerek to już raz miałam operację, więc niestety wiem, jak to smakuje :/
OdpowiedzUsuńBaardzo mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuń